Opowiadanie nr 7 od Somethy

Sometha

-Wypadałoby uprzedzić Yamisa. - powiedziała.

Lis

Całkowicie o tym zapomniałam!
- Chodźmy do niego, będziemy musiały mu to wyjaśnić - zadecydowałam.

Sometha

Sometha przeczuwała, że mężczyźnie raczej nie spodoba się jej przemiana.

Lis

Weszłyśmy do namiotu, w którym leżał znudzony Yamis.

Sometha

Mężczyzna usiadł i na widok Somethy wybałuszył oczy. Dopiero, kiedy jego wzrok padł na rękojeść miecza, rozjaśniło mu się w głowie.
-Poprzednio wyglądałaś lepiej. - powiedział.
Sometha prychnęła.

Lis

Uśmiechnęłam się, mówiąc:
- Miło, że wraca ci humor. Som, możesz mu wyjaśnić, dlaczego musiałaś zmienić wygląd?

Sometha

Kobieta streściła całą sytuację. Yamis wysłuchał wszystkiego i zasępił się.
-No, to faktycznie wszystko utrudnia. - podsumował.

Lis

Parsknęłam.
- Delikatnie mówiąc. Dobra, ja idę do chłopaków sprawdzić, czy nie skombinowali alkoholu, a wy porozmawiajcie - dodałam, odkręcając się i wychodząc z namiotu.

Sometha

-Milutka. - prychnął Yamis, kiedy Rossen wyszła.
-Nie zapominaj, że ci pomogła. - odpowiedziała Sometha siadając obok niego.
Mężczyzna spojrzał na nią.
-Co teraz zrobisz? - zapytał naraz.
Kobieta milczała przez chwilę.
-Najpierw pojadę z Ross do miasta, a później... jeszcze o tym nie myślałam.

Lis

Ja wcale nie zamierzałam na niego krzyczeć. Słowo honoru! No, ale to już nie moja wina, że nerwy mnie poniosły, gdy klepnął mnie w tyłek. Moje wrzaski słyszał prawdopodobnie cały obóz.

Sometha

Sometha skrzywiła się słysząc wrzaski elfki.
-Ciekawe co tym razem... - westchnęła wstając.
Z lekkim zdziwieniem zauważyła, że Yamis również wstał.
-Muszę rozchodzić nogę. - powiedział.
-Jak uważasz.
Wyszli z namiotu i skierowali się w stronę, skąd dobiegały krzyki.

Lis

Zakończyłam, policzkując elfa, po czym odeszłam, kierując się ku Evilowi, przeklinając pod nosem. Musiałam się uspokoić.

Sometha

Kobieta zaśmiała się.
-Nie warto za nią iść, niech się uspokoi. - machnęła ręką -Chodź, oprowadzę cię po obozie. - dodała.
Zwróciła uwagę na to, że mężczyzna kulał. Nie dziwiła się, bo na początku rana wyglądała naprawdę paskudnie.

Lis

Uspokojona przejażdżką wróciłam do obozu, zauważyłam Som i Yamisa, patrzących na mnie z rozbawieniem. Pewnie już znali przyczynę moich krzyków.

Sometha

Znali, znali. Nowinka rozeszła się po obozie z szybkością błyskawicy. Podeszli do Ross.
-Wcale ci się nie dziwię, że dałaś mu w pysk. - powiedziała.

Lis

Jęknęłam.
- No co ty nie powiesz? Nie śmiej się. To nie ciebie za tyłek łapał gość po trzydziestce. I co z tego, że dla elfów czas płynie inaczej? - fuknęłam.

Sometha

-Ja tam wcale mu się nie dziwię. - powiedział Yamis uskakując przed kuksańcem, jakiego wymierzyła mu Sometha.

Lis

Posłałam mężczyźnie wymowne spojrzenie, pytając:
- Czemu się nie dziwisz, Yamisie?

Sometha

Mężczyzna momentalnie zrobił się czerwony jak burak.
-No to wpadłeś. - parsknęła Sometha próbując zdusić śmiech.

Lis

Uśmiechnęłam się słodko.
- No dalej, Yamis, powiedz, czemu mu się nie dziwisz - nalegałam.

Sometha

-Oj, nie męcz go już. - zmiennokształtnej w końcu nie udało się powstrzymać śmiechu.
Mordercze spojrzenie Yamisa odniosło skutek odwrotny od zamierzonego.
-Nie pomagasz. - wycedził.
-Nawet nie próbuję. - odpowiedziała Sometha usiłując się uspokoić.

Lis

- No dalej, Yamisiu, przyznaj się, czemu mu się nie dziwisz - prosiłam przesłodzonym głosem.

Sometha

Mężczyzna najwidoczniej nie chciał odpowiadać na to niewygodne pytanie. Odwrócił się na pięcie i odszedł. Sometha po dłuższej chwili zdołała się w końcu opanować.
-No, to teraz będzie się boczył do końca dnia. - stwierdziła.

Lis

- Em, Som, wiesz, że ja mu nie odpuszczę? - parsknęłam, po czym pobiegłam za Yamisem, by dręczyć mężczyznę, dopóki mi nie odpowie.

Sometha

Sometha pokręciła głową, kiedy elfka pobiegła za Yamisem. Była ciekawa które z nich pierwsze straci cierpliwość. Zmiennokształtna postanowiła się przejść. Nie odeszła zbyt daleko od obozu. Wróciła po godzinie. Pierwszą osobą na jaką się natknęła była zachmurzona Rossen.

Lis

- Bogowie, ten dupek jest irytujący - fuknęłam. - Następnym razem to on oberwie po pysku - dodałam.

Sometha

-Eh, po jakimś czasie da się z nim wytrzymać. - mruknęła Sometha.

Lis

- No co ty nie powiesz - westchnęłam. - Najpierw jakiś napalony facet po trzydziestce, a teraz okazuje się, że Yamis jest zboczeńcem.

Sometha

-No to dostanie w pysk. - zawyrokowała.
Ciekawe, który to już raz?

Lis

- Jak ty z nim wytrzymujesz? - spytałam się jej.